Blog, w którym będę poruszać tematy z zakresu : numerologii, bioenergoterapii,litoterapii oraz z szeroko pojętej ezoteryki. Nie zabraknie również czegoś miłego dla oka oraz tzw "aniowizmów" , czyli przemyśleń :)
Moje motto

piątek, 15 grudnia 2017
Tarocista a dentysta
Są dwa rodzaje ludzi - tych, co się boją dentysty i tych co nie ;) każde dziecko o tym wie. Są tacy co to nie pójdą, dopóki ból nie stanie się nie do zniesienia, są tacy, co to chodzą z dużej nadwrażliwości, bo to czy aby już się coś nie zalęgło w zębie, są też i tacy, co to wchodzą i krzyczą od samego progu - znieczulenie najsilniejsze poproszę. W znakomitej mniejszości znajdują się osoby, które wiedzą, że jak zaczyna się coś w zębie dziać, to nie ma na co czekać, tylko trza iść i zrobić z tym porządek, zanim przekroczą swój próg bólu. Kiedy trzeba, proszą o znieczulenie.
Jak wstęp ma się do tarota? Ano w dużym metaforycznym uproszczeniu można by tak popatrzeć na osoby korzystające z usług tarocistów. ( Zupełnie inną kwestią jest też podejście ich samych do narzędzia, które trzymają w dłoniach - 100 % sprawdzalności, gdzie jest dżingielek potwierdzający, no jest Proszę Państwa - jedyny i najlepszy w kraju. Aż korci, żeby dopisać - 100 % gwarancji albo zwrot pieniędzy... no nie mogłam powstrzymać się od tego wtrętu ).
W dużej mierze ludzie zgłaszający się po poradę oczekują, że dostaną gotowe rozwiązanie, że to, co zobaczy tarocista zwolni ich z podejmowania decyzji, a co za tym idzie, z działania. To Ci, co krzyczą - najsilniejsze znieczulenie. Zdarzają się osoby już uzależnione od porad ( i tu często - gęsto wina leży po stronie tarocisty, który słysząc i widząc to w kartach, nie robi z tym nic, bo on przecież też człowiek i też zarobić musi. O osobach, które celowo uzależniają klientów wspominać nawet nie będę ).
Ale zdarzają się też osoby ( coraz częściej ), które tak jak Ci ostatni, wiedzą, kiedy iść do dentysty, wróć kiedy i jak skorzystać z usług tarocisty. Wiedzą, że tarot to nie gotowe rozwiązania, że to kompedium wiedzy o nas samych, do której nie mamy dostępu w życiu codziennym. Wiedzą, że to narzędzie które nie ma czarodziejskiej mocy naprawczej a wskazawczą. Są gotowi na przyjęcie przekazu. To Ci, co wiedzą, że czasem trzeba radykalnych działań. Nie da się przecież usunąć zęba w połowie. A kiedy piszę słowa w połowie, zawsze już na myśl przychodzić mi będzie ten cytat
... wyrażane w połowie myśli, półgrzesznicy i półświęci doprowadzili ten świat do opłakanego stanu, w jakim się dziś znajduje. Idź prosto do celu, wal śmiało, nie bój się, a zwyciężysz! Bóg bardziej nienawidzi półdiabła niż arcydiabła!”* " Grek Zorba"
Teoretycznie strzelam sobie w kolano tymi słowami. I bardziej odstraszę swoich potencjalnych klientów niż zachęcę. No taka jestem - odkłamująca mity narosłe wokół tematu wróżb tarotowych.
Tarot powinien wskazywać możliwości, a nie nakładać na ludzi fatum nieuchronności wydarzeń. Powinien wskazywać możliwości przy wyborze - czyli co się może stać jeśli wybiorę opcję nr 1, a co się może stać, jeśli wybiorę opcję nr 2.
Na pewno jest też doskonałym narzędziem poznawczym przy pytaniach - co powinnam/powinienem zrobić, aby poprawić swoją sytuację w obszarze : pracy/rodziny/relacji . Na co powinienem/powinnam zwrócić uwagę w w/w obszarach.
Jeśli zatem kiedyś usłyszałeś, usłyszałaś - że tarot rozwiąże Twoje bolączki, przyjmij to z taką samą wiarą jak to, że dentysta umyje za Ciebie zęby, albo że inteligentny lek celnie trafia w źródło bólu :)
czwartek, 7 grudnia 2017
Łyżka dziegciu czyli Happy Hipokryzja Christmas
Kiedy zaczyna się grudzień wiem, że potrzebuję dużo, jeszcze więcej siły i spokoju. Bo rozmowy z klientami będą trudne, bolesne. Wypływają wtedy wszystkie nierozwiązane rodzinne sprawy, niewypowiedziane bóle i żale. Konfesjonał wtedy nie przynosi ukojenia. Nie tłumaczy. Telefon do takiej osoby jak ja daje absolutną anonimowość. A anonimowość rodzi szczerość. Pozwala na wyrzucenie z siebie wszystkiego bez oceniania zza kratek.
Otaczająca nas rzeczywistość jest kreowana przez media. Niby wiemy, że reklama, to reklama, a jednak na ludzi, którym tego właśnie brakuje, co tak usilnie i sztucznie kreowane, działa. Pojawiają się tęsknoty wspólnego stołu, śmiechu, przygotowań, zrozumienia, prezentów a rzeczywistość w wielu domach wyglądała i wygląda inaczej.
To co boli najbardziej i z czym nie umiemy sobie poradzić to udawanie w imię zachowania tradycji. To nic, że przez cały rok komunikaty wymieniane przez rodzinę ograniczają się do obrabiania tyłka i wylewania żali na pozostałych, to nic. Nieważne, że przez całe dzieciństwo trzeba było patrzeć na kłótnie rodziców, pijaństwo ojca czy dziadka, by nie wspomnieć o rzeczach bardziej brutalnych. To nieważne, że wujek od strony mamy molestował jej siostrę, a ciocia od strony taty przespała się z jego bratem. Ale przecież jest Wigilia. Tradycja. Trzeba połamać się opłatkiem , zjeść kolację, usiąść przy wspólnym stole. Bo Tradycja.
Uwierzcie, że to o czym piszę to zaledwie ułamek historii, które słyszę. Nie tylko pewnie ja. Ludzie mówią, że kiedy tylko widzą pierwsze reklamy popadają w stan odrętwienia, apatii, nierzadko żalu i zaczynają się w najlepszym wypadku kłótnie w domu, w najgorszym epizody depresji. Jak z nimi rozmawiać ? Czasem mam tylko kilkanaście minut. Rzadko czasem więcej.
Wiecie co wtedy mówię ? Pieprzyć Tradycję. Hołdowanie tradycji hipokryzji to przekazywanie jej naszym dzieciom. Udawanie, że wszystko jest ok. A potem one niosą ją w swoje życie. Bo tak przecież było w domu rodzinnym. I kopiuj wklej.
Nie musisz uczestniczyć w spędach rodzinnych, po których zmywasz z siebie brud niedopowiedzeń. Nie musisz uczestniczyć, by uszanować. Tak. Bo rodzina, klan jest i ich się nie wyprzesz. Każdy z nich ma swoją historię, która jest Twoja. Ale nie musi być dla Ciebie balastem.
Nie zmienisz tego, że bratowa jest Twoją bratową. Ani że wujek to brat rodzica. Mało tego, nie musisz ich kochać, lubić nawet też nie. Wystarczy, że zaakceptujesz sam fakt, że oni są.
Wystarczy, że pokłonisz się przed rodzicami w podziękowaniu za to, że Cię urodzili. Że żyjesz. I tyle. Jak to inaczej wytłumaczyć na przykład dziecku alkoholika, które widziało tyle,że wstyd powinien się schować w Rów Marjański ? Nie każdy uczestniczył w ustawieniach rodzinnych, by zrozumieć mechanizm działania klanu.
Dlatego mówię moim klientom - pieprzyć tradycję. Stwórz własną. Zrób Święta tylko dla Twojej rodziny. Nie musisz kupować prezentu cioci , w końcu i tak obrobi Ci tyłek. Przeznacz te pieniądze na kogoś, kogo kochasz. Jednak z uszanowaniem osób, które Cię urodziły. A mówię tak od kilku lat i ze wzruszeniem odbieram telefony osób, które mi za te słowa dziękują. P.S. Dziegieć powstaje z suchej destylacji suchego drzewa i kory brzozy. Pomimo swego bardzo gorzkiego smaku ma działanie ... gojące :)
x
wtorek, 5 grudnia 2017
Intelekt mózgowy a doradzacz tarotowy czyli zagłuszacze .
Czas na inwencję twórczą kiepski, ale chyba w końcu udało mi się nawiązać zdalne połączenie - myśli - palce :)
O czym dziś? O nie słuchaniu siebie. I błędnych odczytach tarota. I ciała. I połączeniu jednego z drugim.
Nasz mózg - to cudowne urządzenie, które jest tyleż napędzaczem, co przeszkadzaczem. Ma jedną, bardzo ważną cechę, o której ciągle zapominamy. On nie rozróżnia naszych myśli od działań! Kiedy się wkurzdenerwujemy - natychmiast robi się nam gorąco, czujemy ścisk w splocie słonecznym. I nie przywiązujemy do tego ani przez chwilę uwagi. Stan obniżonej miłości do bliźniego, czy sytuacji za chwilę ( bądź nie ) nam mija. A co z organizmem ?
Gdy się denerwujemy, spada poziom tzw. hormonów szczęścia – serotoniny i dopaminy. Zwiększa się za to poziom tzw. hormonów stresu – adrenaliny i noradrenaliny, a w przypadku stresu długotrwałego (powyżej 10 minut) kortyzolu. Adrenalina i noradrenalina przyspieszają pracę serca, poprawiają pracę mięśni i podwyższają temperaturę ciała. Rozszerzone oskrzela ułatwiają oddychanie, zaś rozszerzone źrenice wyostrzają wzrok. Tak jest w przypadku krótkotrwałego zdenerwowania. Kiedy jednak stres jest długotrwały, pojawia się zagrożenie dla zdrowia. Wówczas kortyzol wzmacnia działanie adrenaliny i noradrenaliny, jak również sam podnosi ciśnienie krwi oraz stężenie cukru we krwi. To dlatego osoby, które często się stresują, są bardziej narażone na choroby układu krążenia i cukrzycę, bardziej grozi im zawał serca i udar mózgu.W wyniku długotrwałego działania kortyzolu obumierają również komórki mózgowe w rejonie odpowiedzialnym za pamięć i uczenie się. Tyle medycyna.
Zdajemy sobie z tego sprawę kiedy wkurdenerwujemy się a z 15 razy dziennie ? No nie.... Nie mamy wpływu na reakcję naszego organizmu na ten stan. Ale mamy wpływ na naszą reakcję w związku z zaistniałą sytuacją! Nasza podświadomość słucha tylko emocji. Im bardziej intensywna, tym większym capslockiem zapisuje ją na twardym dysku, czyli w mózgu. Z napisem - ważne dla przeżycia. Bo przecież taki jest cel organizmu - przeżyć. I w nawiązaniu do tego, o czym napisałam wcześniej - że nasz mózg nie rozróżnia myśli od realnego działania nasz tok myślenia zaczyna się nam jawić już nie - " a - tak - sobie - tylko - pomyślałam, - przecież - to - tylko - myśli - nikomu - tym - krzywdy - nie - wyrządzam " a - "uważaj - o - czym - myślisz".
Kiedy dajmy na to, myślimy o zmianie pracy - to o czym myślimy? Że chcemy zmienić, bo tu nam za mało płacą na przykład. Jak myślicie, jak to na twardym dysku zostanie zapisane ? Że chcemy zmienić pracę ? Nie. Tu emocją jest - strach. Boimy się biedy. I to, tylko i wyłącznie to się w podświadomości utrwali. Strach przed biedą. Bieda. Jakie to będzie miało przełożenie na życie codzienne? Ano kłopoty finansowe. Utraty pracy. Strach to też tycie. Bo przecież skoro bieda, to trzeba w organizmie zrobić zapasy ( tycie to nie tylko strach przed biedą , jest mnóstwo lęków, na które tak własnie organizm reaguje ).
A co z tym intelektem zawartym w tytule? Samo znaczenie to intellectus : percepcja, postrzeganie, poznanie, choć geneza słowa to połączenie dwóch słów inter (między) oraz lego (wybierać) co po połączeniu oznacza "wybierać między". Do czego autorka delikatnie pije ? Ano do tego, aby umiejętnie wybierać co nam służy, a co nie. Jest też drugie dno owego picia. W odniesieniu i do pracy z podświadomością i z tarotem. Jest takie słowo - przeintelektualizowanie. Kłopoty zdrowotne tłumaczymy na poziomie ciała fizycznego ( w czym medycyna konwencjonalna bardzo nam pomaga ) Kłopoty finansowe - sytuacją ekonomiczną kraju itd itp. Ten stan nie dopuszcza do głosu, ze oprócz szkiełka i oka może być inna przyczyna naszej kondycji zarówno fizycznej, jak i materialnej. O uczuciowej nie wspomnę, bo musiałabym pisać do rana :)
Ale skoro intelekt to - wybieranie między - tu dwoma sposobami postrzegania rzeczywistości, to czemu najczęściej wybieramy ten przeintelektualizowany ? Ano ze strachu. To jedna z najsilniejszych emocji nam towarzyszących. Bo to inne spojrzenie wymaga wyjścia z naszej strefy komfortu i rozpoczęcie działań. A mózg jest zaprogramowany przecież na przeżycie. A przeżycie - to zużycie jak najmniejszej ilości energii i minimalizowanie działań wymagających wzrostu zapotrzebowania na to cenne paliwo.
I tym sposobem doszedłam do tarota i doradztwa za jego pomocą. Dlaczego czasem ludzie, którzy przychodzą po poradę mówią, że absolutnie się nie sprawdziło ( zdanie zawiera lokowanie produktu - nie dotarły do mnie informacje, jakoby u mnie takie sytuacje miały mieć miejsce ;-) ) ? Ponieważ tarot co do zasady - przynajmniej w moich rękach - nie przekazuje tego, co chcemy usłyszeć, tylko to, co jest nam potrzebne. I tu zwykle następuje " zgrzyt poznawczy". I przeintelektualizowanie. Podstawą jest właśnie strach. Podświadomość drze się, że ona nie chce, że ona się przyzwyczaiła do starych schematów, że szkoda prądu ... Bo włącza się właśnie strach.
Tak to widzę ja, moi Mili .
Czy już teraz rozumiecie powiedzenie - wszystko, czego potrzebujesz, jest po drugiej stronie strachu ?
środa, 22 listopada 2017
Cyferki, literki czyli jak utrudnić to, co proste takie przecież
Zainteresowanie dywinacją, czyli przepowiadaniem przyszłości jest ogromne. Wystarczy popatrzeć na ilość stron, jaka wyświetla się nam po wpisaniu odpowiednich słów w wujka Google. Dla hasła tarot to liczba 97 600 000 dla hasła numerologia 3 820 000, co z jednej strony cieszy, wszak podnosi się poziom świadomości, lecz z drugiej to woda na młyn dla sceptyków.
Znam dość sporą liczbę osób, które przeczytawszy kilka książek, kilkanaście stron w necie zaczynają wypowiadać się o ludziach w stylu: no tak, dziewiątka czy piątka tak właśnie robi. A czego się spodziewać po ósemce etc itp... Tak jakby numerologia dała im prawo do wrzucania ludzi do jednego z dziewięciu worów, czy też trzynastu, jeśli uwzględnić liczby mistrzowskie. Jest to jedna z niewielu rzeczy, która sprawia, że moja cierpliwość jest wystawiana na dość poważną próbę. To dopasowanie człowieka do liczby. Tak jak w slangu lekarskim nie mówi się o pacjencie z imienia i nazwiska, tylko używa się nazwy jego choroby.
Drogę życia, czyli ową piątkę czy dziewiątkę uzyskujemy poprzez dodanie do siebie wszystkich liczb z naszej daty i zsumowania jej do uzyskania 1 liczby. To każde dziecko przecież wie. Ale - bardzo ważną dla interpretacji jest ostatnia cyfra przed zsumowaniem - czyli, czy ktoś jest dziewiątką z 27 czy ósemką z 44. I tu kombinacji jest już znacznie więcej niż tylko 13. Kolejną ważną kwestią jest dzień urodzenia - i tu też ważne są podliczby.
W dacie urodzenia zawartych jest znacznie więcej informacji - 3 liczby powstałe po zsumowaniu dnia, miesiąca i roku pokazują, jaka to liczba patronuje poszczególnym cyklom życia. Dalej - po obliczeniach pokazują się nam punkty zwrotne i wyzwania. Dopiero tak "rozpisana " data daje nam podstawową wiedzę. Do tego dochodzi jeszcze tzw osobisty rok numerologiczny. A potem to już pestka. Bo trzeba wiedzieć, jakie to liczby bierne, aktywne, otwarte, które mają na siebie działanie wzmacniające a jakie sprawiają, że powstają silne blokady, jaki wpływ liczba z cyklu ma wpływ na liczbę z punktu zwrotnego i jak do tego ma się liczba z wyzwania. I kiedy można stwierdzić, czy dana liczba cieniuje czy wręcz odwrotnie.
Tyle teoria. W magicznym skrócie. Nie da się być praktykiem bez praktyki. Mój chochliczy charakter czasem ma ochotę zadać pytanie owym internetowym znawcom - ile dat urodzenia zliczyłeś ? Ile razy licząc, miałeś kogoś o tej samej wibracji przed oczami i przełożyłeś cechy tamtej osoby na ową? Nie zadaję jednak - wiem, że wywołam oburzenie i dyskusję daleką od kulturalnej.
Jaki przyświecał mi cel, kiedy zasiadłam do pisania tych kilku słów? Ano taki, że każdy z nas jest jedyny i niepowtarzalny - liczba możliwych kombinacji składowych naszej daty urodzenia jak widzicie daje liczbę dużo większą niż liczba populacji na świecie :) to po pierwsze. Po drugie - zwrócenie uwagi na pseudoautorytety. Z dużym zapasem mogę powiedzieć, że mam za sobą ponad 8000 osób w ten sposób "obliczonych" - i ciągle się uczę. Kiedy ktoś podaje mi swoją datę - jest dla mnie tabula rasa. Nie dopasowuję. Nie zamykam się w ramach 1-9. Bo człowiek to nie tylko data urodzenia. Ma jeszcze imiona i nazwiska - i one też niosą mnóstwo informacji ;-)
sobota, 11 listopada 2017
Wolność to brak przymusu, czyli zniewoleni na własne życzenie.
Mierzi mnie słowo wolność, które wylewa się zewsząd dziś. Z lewa i z prawa. Tacy jesteśmy dumni z tej wolności, którą wywalczyli nam nasi Przodkowie. Tak nią epatujemy na ulicach, w marszach, na tablicy facebookowej. Napstrykaliśmy się jej. Niby jesteśmy tacy wolni. I niepodlegli.
I wracamy, Do swojego bagienka codzienności, w którym panuje mnóstwo zasad, oprócz tej jednej, najważniejszej - wolności. Nie powiemy, co myślimy o swoim szefie, bo skończy się to zwolnieniem - jaka to wolność ? Czego się boimy ? Zwolnienia. Czyżby ? A może boimy się tego, że nie jesteśmy dość dobrzy, by zatrudnił nas kto inny ? Albo dość dobrzy, by zacząć pracować na własny rachunek ?
W relacjach nie mówimy, tego, co nas boli dla świętego spokoju. Czyżby ? A może boimy się, że trzeba będzie zacząć na nowo i czy ktoś nowy nas będzie chciał ? Albo, że trzeba będzie w tej relacji dać trochę z siebie ? W relacjach koleżeńskich nie mówimy, tego, co byśmy chcieli, bo zostaniemy osądzeni i przecież nie chcemy zostać sami... Itp, itd. Kto w tym wszystkim narzuca nam brak wolności ? Czy jak się przypatrzeć, widać tu wpływ czynnika zewnątrz ? No niekoniecznie. To my sami jesteśmy dla siebie najbardziej okrutnym zabieraczem wolności. Nikt inny.
Kiedyś, kiedyś było inaczej... Kiedyś to słowo nie było tak rozmienione na drobne. Dziś chciałabym mieć możliwość konfrontacji nas z ludźmi, którzy żyli WTEDY....To, co mamy dziś, to skutki naszych wyborów. Czy tego chcemy, czy nie. Oni wcześniej, przed tą datą, takiej wolności wyboru nie mieli. Dla nich słowo wolność miało sens. A dla nas ? Czym dla nas jest wolność ? Wyborem pomiędzy Samsungiem a Iphonem ? Czy pomiędzy masłem extra a Ramą ?
wtorek, 31 października 2017
Egoizm zaduszkowy
Zbliżające się dni są wyjątkowe. To czas wspominania naszych bliskich. To czas poświęcony na zadumę, czym jest śmierć w naszym życiu. To zaduma, na ile jesteśmy na nią gotowi. To w końcu rozrachunek naszych sumień z tymi, którzy odeszli. Bezsprzecznie.
Ja natomiast chciałabym się pochylić nad innym tematem. Ile w tych rozmyślania jest ... naszego egoizmu. Tak, moi kochani. Egoizmu.
Kiedy ktoś odchodzi - emocje, które nam towarzyszą, są trudne do opisania. Żal, rozpacz, smutek i wszechogarniająca tęsknota. Taka, która nie pozwala oddychać czasami.
Tylko... czy to jest tęsknota za tym kimś ? Nie. To tęsknota za emocjami, które W NAS wywoływała obecność danej osoby. Czyli jest to tęsknota ZA NASZYMI emocjami. Ciśnienie pewnie teraz skacze. Ale złapcie kilka wdechów. I wydechów. Bo tak jest. Kiedy babcia ugotowała obiad, pamiętacie zapach, moment, w którym siadaliście do stołu i to, co jedliście, było pyszne. Kiedy ojciec Wam naprawiał rower, pojawiała się ekscytacja, że za chwilę znowu na niego wsiądziecie. Kiedy siadaliście z rodzicami do stołu wigilijnego, było szczęście, bo jest choinka i tato śpiewa ulubioną kolendę. Kiedy zaś był pijany, pamiętacie swój smutek, gniew i żal na niego, nie jego samego. Kiedy bił, pamiętacie upokorzenie, nie to, co robił. Mocno uogólnione. Ale mam nadzieję, że zrozumiale.
Dlaczego tak mocno dziś ? Oddzielmy naszych zmarłych od emocji, które nam dostarczali. Pomoże to i nam i im. Oni są często uwiązani tutaj, w tych ziemskich energiach. Uszanujmy ich bez obciążania ich naszymi wspomnieniami, bo one nie są obiektywne...Oprócz tego, że ktoś był naszym bratem, mamą, tatą, był też Człowiekiem - z jego marzeniami, które albo się spełniły, albo nie. Uwolnijmy go z postrzegania jego/jej osoby przez nasz pryzmat. Podziękujmy za czas, jaki nam poświęcił - dobry, czy zły. Tylko i aż tyle. To im na pewno pomoże.
sobota, 28 października 2017
Zamieczony umysł, czyli " nie wstanę, tak będę leżał ! "
Tytułowy cytat pochodzi oczywiście z kultowej "Seksmisji", choć temat wcale nieśmieszny ( co widać na zdjęciu ) , bo o oporze w kwestii emocjonalnego uwolnienia się chciałam dziś popełnić słów kilka.
Kiedy karty widoczne na zdjęciu, szczególnie 8 mieczy pojawia się w rozkładach tarocista wie, że ma do czynienia z " zamieczonym umysłem " właśnie . Że przeszkody i blokady w życiu pytającego są przede wszystkim w umyśle. Że możliwość wyjścia z trudnej sytuacji istnieje, trzeba ją tylko ( albo aż ) umieć dostrzec. Ale też często słychać - ale jak, nie da się. Bo... i tu następuje cała litania powodów, dla których "nie" i nie wstanę, tak będę leżał... jak wytłumaczyć wtedy komuś na poziomie rozumu, jaka energia stoi za tą kartą ? Jakie to są lęki nie pozwalające zobaczyć wyjścia ? Czym są spowodowane ?
To bardzo często opór przed wyzdrowieniem. I wtedy się zaczyna... No jak to opór ? Przecież chodzę do terapeuty, dzwonię do Pani po to, by sobie pomóc a nie zaszkodzić !
A ja zadaję wtedy zwykle jedno pytanie - a widać efekty ? Jeżeli tak, to dlaczego do mnie dzwonisz ? W słuchawce cisza...Jeżeli takim osobom zacznę mówić o zablokowaniu energii na poziomie czakry podstawy - nie przyjmą tego do wiadomości, jeżeli powiem - potrzebujesz pomocy w zakresie ustawień rodzinnych, nie przyjmą również ( statystyka niestety ). Co zwykle działa ? Chciałoby się powiedzieć homeopatia, czyli czym się strułeś, tym się lecz :) Pokazanie jak działa umysł . Zwykle wystarczy pokazanie 3 powodów, po których zaczyna się już rozmowa z Człowiekiem, a nie z jego mieczami.
Oto one :
1. Korzyści płynące z cierpienia - tak , dobrze przeczytaliście - korzyści. Nasz mózg jest mądrym stworzeniem i nie lubi tracić energii na darmo. Wciśnięcie przycisku - kopiuj - wklej jest optymalnym dla niego rozwiązaniem. Więc będzie nam podsyłał tryliony powodów za pozostaniem w tej sytuacji,tym schemacie, w której jesteśmy. Korzyść nr 2 to bycie ofiarą - " Dżizas, co Ty za palantów trafiasz na tej swojej drodze - no faceci są do niczego " - i już pławimy się w cieplutkim poczuciu, że to nie my. Że możemy bezkarnie użalać się nad sobą....I nie posłuchamy wtedy, że być może trzeba wrócić do rodziców, popatrzeć na nich innymi oczami i zrozumieć, jaką lekcję nam dali .Że rodzice zawsze dają wszystko, co mają i czasami antywzór to jedyne, co dać mogli, ale dali ...( ale nie o tym dziś...) Korzyść nr 3 - jesteśmy tak skupieni na naszym cierpieniu, że można to nazwać przywiązaniem. Zbudowaliśmy przecież całe życie wokół cierpienia, mamy swoje rytuały wręcz. Powtarzane stają się częścią naszego życia. I jak się tego pozbyć ?
2. Lęk przed jeszcze większym cierpieniem. I tu pojawia się punkt jeden z główniejszych. Czemu tak ?
- jeśli nie układa nam się w relacji, jesteśmy źli na naszą połówkę, to nie dlatego, że ona jest zła, tylko dlatego, że jeżeli zakończymy relację to będziemy sami - i tego właśnie boimy się najbardziej
- jeśli mamy kłopoty w pracy , to boimy się przyznać do braku poczucia własnej wartości, więc zrzucamy na szefa, klientów, kolegów w pracy. A nie lękiem przed zmianami. Itp, itd, etc ...
To, co sobie wytworzyliśmy w głowie, nasz obraz niejednokrotnie jest przykrywką dla zupełnie innych emocji.Lęk jest emocją złożoną. Składa się ze strachu połączonego z przewidywaniem...Optymizm zaś jest połączeniem przewidywania i radości. Agresja - przewidywania i gniewu ...Ale do brzegu.
Punkt 3. Poczucie winy i należnej kary. To przede wszystkim traumy z dzieciństwa. Zapamiętane z pozycji dziecka. Nieprzerobione. Zastygłe. Bo rodzice wymagali za dużo, bo nie uratowałam rodzica z alkoholizmu, przemocy ....
O tych sytuacjach zwykle mówią nam karty sąsiadujące z ową 8 mieczy. I tak de facto po takim wstępie zaczyna się prawdziwa konsultacja. Bo albo ktoś jest gotowy, albo potrzebuje jeszcze więcej mieczy .. dla każdego dno ma inną głębokość.
Jak widzicie karty to nie tylko przewidywanie przyszłości ( dla mnie jest ona skutkiem ubocznym pracy z nimi ) ale także narzędzie terapeutyczne. Przynajmniej dla mnie :)
wtorek, 24 października 2017
Kilka zdań o tym, jak wpaść w kłopoty czyli o pytaniach do tarota w sprawach sercistych.
Nie odkryję Ameryki o San Escobar nie wspominając, kiedy napiszę, że co najmniej 90 % pytań w temacie posiada hasło miłość. Nie ma tu żadnej cezury dotyczącej oświecenia i zmądrzenia związanej z doświadczeniem życiowym. Momenty przełomowe, zakręt życiowy czy też zwykła ciekawość sprawiają, że chcemy wiedzieć więcej. No właśnie - co chcemy wiedzieć ?
1. Czy on/ona mnie kocha
2. Czy on/ona o mnie myśli
3. Co będzie dalej
4. Kiedy i gdzie spotkam swoją miłość
4. Kiedy i gdzie spotkam swoją miłość
To najczęściej powtarzające się pytania. I zwykle oczekujemy odpowiedzi tak, nie. Albo, że wszystko się ułoży. Albo podanie długości i szerokości geograficznej miejsca, gdzie należy się udać w celu spotkania Tego/ Tej. Niewiele osób przyjmuje do wiadomości, że po tak lub nie jest ciąg dalszy tego, co karty chcą nam przekazać.Z mojego doświadczenia ( a raczej osób, które się do mnie zgłaszają ) wynika, że są dwie szkoły udzielania odpowiedzi przez osoby zajmujące się tarotem.
Jedna to - a daj Ty spokój, nic dobrego z tej znajomości nie wyniknie, im szybciej go rzucisz tym lepiej. Po co Ci to. I druga - stawiająca pytania o przyczyny pojawienia się danej osoby w naszym życiu. Pierwsza nie pozostawia człowiekowi ani ćwierć grubości włosa wolnej woli. I możności wpływania w jakikolwiek sposób na swoją przyszłość. Druga zaś pokazuje, jak wyskoczyć z pułapki błędnego postrzegania przeszłych wydarzeń i tym samym stworzyć nowe wzorce postępowania. czyli jak wyciągnąć konstruktywne wnioski :)
Posłużmy się przykładem pytania nr 1. Jeśli odpowiedź będzie twierdząca - 1584 rajskich ptaków w naszym żołądku natychmiast uruchomi się w tańcu godowym. I nic się nie będzie liczyć, bo przecież ON KOCHA ! W głowie rodzą się już scenariusze zbroi, konia i warkocza zwisającego z balkonu. I nie wpadnie do głowy, że każdy z nas ma inną definicję miłości.To po pierwsze primo. Po drugie secundo primo - co z tego, że kocha, skoro jest tak poblokowany, że nie umie tego okazać ? Albo że kocha, ale bardziej kocha matkę/wolność/alkohol - dozwolony wybór wielokrotny. No i już przestaje być tak różowo. I chciałoby się powiedzieć - a tak pięknie miało być. I czemu nie jest ? No przecież wróżka powiedziała, że on kocha...
Jak zatem zadać właściwe pytanie ? Jeśli już wiemy, że osoba jest nami zainteresowana ?
- Na co on/ona ma nadzieję ?
- Co on/ona wnosi do relacji - i tu pokażą się blokady, uprzedzenia, wzorce bądź ...gotowość :)
- Dlaczego on/ona pojawiła się na mojej drodze ?
- Jakie on/ona ma podejście do związku ?
- Czego ode mnie oczekuje ?
- Czego ja oczekuję od niego/jej ? itd itp .
Nie pytajmy - czy on/ona o mnie myśli - a co myśli. Nie - co będzie dalej tylko - jaki mam wpływ na to, co będzie dalej. Nigdy też ( ale to mój wybór ) nie odpowiadam na pytanie - gdzie spotkam miłość. Odpowiadam zawsze - jeśli Ci powiem, że spotkasz go na przejściu dla pieszych, będziesz przez nie przechodziła tak często, aż potrąci Cię samochód.
W jakim celu napisałam tych kilka słów? Przede wszystkim, żeby zwrócić uwagę na to, że wydarzenia w naszym życiu ( tu emocjonalnym ) nie są wzięte z science fiction tudzież horroru, tylko są wypadkową planu naszej Duszy ( włącznie z datą urodzenia ) i naszej wolnej woli. Jedno jest pewne - nie przyszliśmy tu, by cierpieć. Nikt też za nas nie zmieni postrzegania nas samych i miejsca miłości w naszym życiu. Ale to już temat na inny raz... W kolejnych tekstach pojawią się nie-pytania o finanse i nasze działania.
czwartek, 4 maja 2017
Człowiek potrzebny od zaraz
źródło : internet
Najwięcej problemów i cierpień przysparza nam słowo na O. O jak ocena. Siebie, innych, sytuacji. Kiedy moje dzieci, a właściwie dziewczyny były małe, uwielbiały oglądać bajkę - " Księżniczka Łabędzi " . Leitmotivem jej jest zdanie - nic nie jest tym, czym wydaje się być.
W nawiązaniu do tego chciałabym zaprosić 3 osoby do wzięcia udziału w tygodniowym przedsięwzięciu. Będziecie mieli jedno tylko zadanie - codziennie w kilku zdaniach napisać,co najbardziej Was wkurza, irytuje, doprowadza do szału. Osobno w Was samych i osobno w innych/sytuacji/wydarzeniu, którego byliście świadkiem.Opisy trafiają do mnie ( anonimowo oczywiście ) W zamian macie ode mnie 1 godzinę konsultacji . Jeśli nie macie ochoty Wy, może ktoś z Waszego otoczenia potrzebuje pomocy ? Apel skierowany jest do osób absolutnie wszystkich maści religijnych bądź nie - to tytułem wytłumaczenia obrazka - innego, bardziej pasującego nie znalazłam :)
Co jest celem przedsięwzięcia ? Człowiek ze swoimi bolączkami . W zalewie coraz to kolejnych kursów, szkoleń nie chcę popełniać kolejnego. Nie każdego poza tym stać. Pozostaje im czytanie artykułów, które albo coś wnoszą, albo nie. A ja, ze swoimi zapędami bym tak no , wszystkim chciała pomóc. Wiem, wszystkim się nie da, bo : się nie da, bo nie są gotowi, bo co za darmo, to na darmo... Ale ; pisać lubię i chcę, Więc umyśliłam sobie,że zacznę pisać i opisywać Wasze historie ( anonimowo ) Nic tak nie pomaga człowiekowi jak ...drugi człowiek. A jeśli temu pierwszemu uda się pomóc, może i on pomoże komuś... Wiem, idealistyczne to marzenia. Ale ktoś kiedyś pomógł mnie, więc teraz chciałabym spłacić swój dług ...
Osoby, które chcą wziąć udział proszę o maila na adres ; a-diakowska@o2.pl lub wiadomość prywatną na FB :)
wtorek, 2 maja 2017
Alkohol a rozwój duchowy czyli krótka rzecz o ptakach
— Wykonywana w połowie praca — mówił mi kiedyś — wyrażane w połowie myśli, półgrzesznicy i półświęci doprowadzili ten świat do opłakanego stanu, w jakim się dziś znajduje. Idź prosto do celu, wal śmiało, nie bój się, a zwyciężysz! Bóg bardziej nienawidzi półdiabła niż arcydiabła! - Grek Zorba.
A mnie ciśnie się na usta również - pozorna praca.Nad sobą praca pozorna. To najgorsze, co można zrobić nie innym. Sobie.To jedna z najgorszych pułapek człowieka. Weźmy przykład osoby próbującej wyjść z uzależnienia. I jak daleko do tej choroby osobie biegającej z kursu na warsztat rozwoju duchowego. Bardzo, bardzo blisko. O przysłowiowy "pici kłaczek". Jeśli tylko obydwie będą chcieć "pozornie" - dla zachowania przysłowiowego " świętego spokoju" swojego ego.
Jeśli zabraknie pokory i przyjęcia siebie takim, jakim się jest - szkoda każdej złotówki wyrzuconej na kursy, szkolenia, terapię...Dlaczego akurat o alkoholizmie ? " Alkoholik musi odkłamać całe swoje życie " i zrozumieć, że to nie Mr Hyde potrzebuje leczenia, a Dr Jekyll (cytuję Wiktora Osiatyńskiego )
Ale czy tylko osoby uzależnione powinny odkłamać swoje życie, by pójść naprzód ? W kontekście pozornego rozwoju duchowego i odkłamywania rzeczywistości chciałam rozpisać się dość mocno, ale znalazłam grafikę, która powie więcej niż moje najwymyślniejsze nawet porównania i najmądrzejsze słowa. Stąd też cytat z Zorby, bo nikt tak jak tytułowa postać ( wg mnie ) nie umiała nazywać rzeczy po imieniu.
piątek, 13 stycznia 2017
Współchora.
Dzwoni telefon. Magiczne Wrota. Odbieram. W słuchawce cichy, wystraszony głos. Dzień dobry Pani Aniu. Asia ( Kasia, Iwona, Justyna, Krystyna ) z tej strony. Ja dzwonię do Pani w sprawie mojego chłopaka ( narzeczonego, męża, taty ). Niech mi Pani powie, kiedy on przestanie pić ? Bo ja już próbowałam wszystkiego. Byłam w poradni, kazali próbować go namówić i samej też chodzić. Ale to przecież on pije, nie ja, ja chora nie jestem.
Takich telefonów mam dużo. Coraz więcej. Tak jakby bezradność kobiet będących w współuzależnieniowej relacji sięgała niebezpiecznego pułapu. Rzecz jasna nie piszę tu o sytuacjach, gdzie w domu jest przemoc. Ale uwierzcie, współuzależnienie to problem z wielkości którego nie zdają sobie sprawy nawet współuzależnione. Bo gdzie postawić granicę pomiędzy troską o zdrowie ukochanego i związanym z tym zachowaniem kobiety, a kontrolą, która jest już symptomem choroby ? Choć mocno tu zawężam współuzależnienie do picia partnera, bo takie mam telefony. A współuzależnienie przybiera różne formy. Jest uzależnieniem od ludzi – ich nastrojów, zachowań, stanu zdrowia i miłości.
Zaczęłam się zastanawiać, co sprawia, że te kobiety dzwonią do takich osób, jak ja ? Bezradność.Jak poskładałam wszystkie opowiedziane mi historie jawić mi się zaczęła bezradność i osamotnienie. Wiadomo, że potrzebują też nadziei, słów, których nie usłyszą w gabinetach. Wiele z tych kobiet mówi, że nie dostają wsparcia takiego, jak dostają uzależnieni. Że jest 1587 zaleceń służących trzeźwieniu, począwszy od tego, co mają jeść a skończywszy na tym, czego nie używać w łazience, by nie wspomnieć o aforyzmach ( słynne chociażby "Trzeźwe myśli" ). A dla kobiet współuzależnionych jest informacja - zajmij się sobą i swoim życiem. Idź na grupę dla współuzależnionych. A co, jeżeli bariera wstydu jest za duża? Jeżeli nie mają naprawdę fizycznie możliwości? I nie jest to wymówka? One nie wiedzą jednego - JAK mają to zrobić, by zacząć myśleć o sobie. Idź na grupę sprawy nie załatwi. Po prostu. Nie jest moim celem w tym artykule omawianie przyczyn powstawania uzależnienia pod kątem medycyny konwencjonalnej i psychoterapeutycznej.
Ale mogę wypowiedzieć się z punktu mojego doświadczenia. Nie " wróżkowo -numerologicznego" . No więc czego potrzebują te kobiety ? Jakich informacji, których nie dostają często gęsto znikąd ? Prostych okazuje się. One potrzebują przysłowiowego kopa na start - chociażby takiego - ustaw sobie w telefonie alarm na tą godzinę, o której zwykle się kąpiesz. Alarm niech ma tytuł - czas na rozpieszczanie siebie. I idź do łazienki. Chociażby kąpiel miała trwać tylko 5 minut. Albo - załóż gumkę recepturkę na rękę i za każdym razem, gdy pojawi się myśl o partnerze ( co robi, czy pije, dlaczego pije, jakby mnie kochał, toby nie pił ) strzelaj się z całej siły. Aż zaboli. I ból przypomni o tym, żeby nie kierować swych myśli w niebezpieczne rejony.
Dlaczego takie wydawałoby się zbyt proste metody? Jeżeli owe kobiety przez całe życie starały się ( do wyboru ) : zaspokoić rodziców, troszczyć się o rodziców, o rodzeństwo, o męża, o dzieci, to jak mają teraz nagle zatroszczyć się o siebie ? To tak, jakby kazać wioślarzowi wejść na Mount Everest. Kondycję to on ma, ale ma wypracowane mięśnie rąk, nie nóg. Trzeba więc wziąć mózg sposobem i nadać inne znaczenie codziennym czynnościom, które tak, czy siak wykonujemy po to, by wyrobić nawyk myślenia o sobie. A jak pokazuje mi życie - takie proste metody działają. Dziewczyny wracają i mówią, że to działa...Powoli, ale działa :)
Moja praca z tymi kobietami jest więc mocno rozłożona w czasie. Każda z nich prędzej czy później ( w zależności od gotowości ) dostaje zadanie - spojrzenie na ukochanego chorego oczami "lustra" ( czy za pomocą metody zawartej w książce Colina Tippinga " Radykalne Wybaczanie" ) - i dopiero wtedy tak naprawdę praca się zaczyna... ale o metodach może kiedy indziej.
Nie ma przypadków. Skoro odnotowałam tak wielki wzrost tematu w mojej pracy, znaczy, że trzeba się nad nim pochylić głębiej. W końcu byłam jedną z nich - tańczącą w rytm uzależnienia bliskiej mi osoby...Mnie się udało wyskoczyć z tego zaklętego kręgu. Skutecznie :) Czas podzielić się doświadczeniem. Więcej informacji wkrótce :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)