Moje motto

Moje motto

piątek, 5 września 2014

Odarte nadzieje

Jaki jest, a przynajmniej powinien być (o naiwności!!!) cel wszystkich programów poświęconych ezoteryce? Z każdej strony, z każdej informacji o ludziach tym się zajmujących bije jasny i wyraźny przekaz – trafiłaś/eś w najwłaściwsze ręce…pomogę…
Parę lat temu byłam po drugiej stronie odbiornika – matką, którą targały problemy dnia codziennego, żoną alkoholika potrzebującą wsparcia. Skądkolwiek. I zaczęłam oglądać, słuchać, czytać w poszukiwaniu pomocy. Jakież to piękne było na początku. Piękna oprawa, piękne słowa… ale szybko coś (o czym potem) kazało mi włączyć na wstrzymanie… gdzieś zaczęło zgrzytać..
I zaczęłam analizować, rozbierać na czynniki pierwsze. Spojrzałam na to z perspektywy nie widza, nie osoby potrzebującej pomocy a… klienta, który ma być zachęcony do kupna. I wtedy wszystko zaczęło mi grać… Odrzuciło. Natychmiast – te wszystkie piękne słowa miały na celu jedno. Słupki oglądalności. I kasa, kasa, kasa. Nie chcę wgłębiać się w to, jak wielkie było moje rozczarowanie. Nie oczekiwałam tego, by ktoś za mnie podjął decyzję, powiedział, jak żyć… ale by pomógł zrozumieć…
Późniejsze, brutalne wydarzenie w moim życiu uruchomiło zmianę postrzegania rzeczywistości. Po prostu stanęłam po drugiej stronie, stronie osób z Darem. Długie lata poświęcone na pracę nad sobą, z darem pracy z wahadełkiem i jasnowidzeniem. I jasny i wyraźny przekaz – przepraszam za kolokwialność moich słów – nie GWIAZDORZ – nie pomożesz nikomu w ten sposób. A że jestem osobą o dość wyrazistym charakterze, nie przychodziła mi łatwo walka ze swoimi słabościami. Ale im większa pokora gościła we mnie, tym więcej czułam , widziałam, tym chętniej wahadełko współpracowało. I w pewnym momencie wróciły wspomnienia. Zobaczyłam siebie sprzed 7 lat-czekającą w napięciu na kolejny program. O naiwności… Wcześniej widziałam słupki, targety-teraz dołączyło uczucie… niesmaku.
Nie jest moim celem atak na całe gremium ludzi pracujących w mediach, bo skrzywdziłabym okrutnie paru zapaleńców :))) – ale jedynym komentarzem, jaki nasuwa się jest…
Lekarze składają przysięgę – primum non nocere-tak wiem, prawda jest i tak gdzieś pośrodku…
Ale gdzie jest podstawowe bhp w takich programach??? Takich rzeczy nie trzeba przecież uczyć, takie rzeczy się po prostu czuje – no chyba, że nie czuje się nic, oprócz zapachu coraz większej kupki monetek…
Z każdej strony wdziera się do naszego świata sprzedaż. I ja sama pracowałam od dawna sprzedając. Firm było wiele. One również odzierały z nadziei. Na początku idee odziane w piękne słowa , a potem-brutalne zderzenie z rzeczywistością. W aptece na przykład,kiedy stojąc przy okienku rozliczam farmaceutę ze sprzedaży leków mojej firmy. I stojąca obok starsza kobieta, która wyciąga ostatnie pieniądze, by kupić preparat polecany przez farmaceutę, choć mogła dostać tańszy. I w takich momentach coś pęka. Ja odeszłam z branży. Ale w następnej było to samo, w kolejnej również. Jest jednak jedna sfera, która powinna pozostać nietknięta znanym powiedzeniem Pecunia non olet. Właśnie ezoteryka. Wiemy, że jest to też sposób na utrzymanie wielu osób tam pracujących. I jest wiele osób, które powinny być i są darzone szacunkiem. Tylko wiecie co? Szlag mnie trafia, kiedy podpina się pod to cała masa Fioletowokoszulowo… ech… zresztą… wiecie.

Nie nazywam się Don Kichot tylko Ania. Wiem, że całego świata nie zmienię. Ale coś chcę  zrobić.. I robię. I mam nadzieję, uda się zniszczyć o jeden wiatrak więcej :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz