Moje motto

Moje motto

wtorek, 31 października 2017

Egoizm zaduszkowy



                                 Zbliżające się dni są wyjątkowe. To  czas wspominania naszych bliskich. To czas poświęcony na zadumę, czym jest śmierć w naszym życiu. To zaduma, na ile jesteśmy na nią gotowi. To w końcu rozrachunek naszych sumień z tymi, którzy odeszli. Bezsprzecznie.
                                 Ja natomiast chciałabym się pochylić nad innym tematem. Ile w tych rozmyślania jest ... naszego egoizmu. Tak, moi kochani. Egoizmu. 
Kiedy ktoś odchodzi - emocje, które nam towarzyszą, są trudne do opisania. Żal, rozpacz, smutek i wszechogarniająca tęsknota. Taka, która nie pozwala oddychać czasami. 
                                Tylko... czy to jest tęsknota za tym kimś ? Nie. To  tęsknota za emocjami, które W NAS wywoływała obecność danej osoby. Czyli jest to tęsknota ZA NASZYMI emocjami. Ciśnienie pewnie teraz skacze. Ale złapcie kilka wdechów. I wydechów. Bo tak jest. Kiedy babcia ugotowała obiad, pamiętacie zapach, moment, w którym siadaliście do stołu i to, co jedliście, było pyszne. Kiedy ojciec Wam naprawiał rower, pojawiała się  ekscytacja, że za chwilę znowu na niego wsiądziecie. Kiedy siadaliście z rodzicami do stołu wigilijnego, było szczęście, bo jest choinka i tato śpiewa ulubioną kolendę. Kiedy zaś był pijany, pamiętacie swój smutek, gniew i żal na niego, nie jego samego. Kiedy bił, pamiętacie upokorzenie, nie to, co robił. Mocno uogólnione. Ale mam nadzieję, że zrozumiale. 
                               Dlaczego tak mocno dziś ? Oddzielmy naszych zmarłych od emocji, które nam dostarczali. Pomoże to i nam i im. Oni są często uwiązani tutaj,  w tych  ziemskich energiach. Uszanujmy ich bez obciążania ich naszymi wspomnieniami, bo one nie są obiektywne...Oprócz tego, że ktoś był naszym bratem, mamą, tatą, był też Człowiekiem - z jego marzeniami, które albo się spełniły, albo nie. Uwolnijmy go z postrzegania jego/jej  osoby przez nasz pryzmat. Podziękujmy za czas, jaki nam poświęcił - dobry, czy zły. Tylko i aż tyle. To im na pewno pomoże.

sobota, 28 października 2017

Zamieczony umysł, czyli " nie wstanę, tak będę leżał ! "



                        Tytułowy cytat pochodzi oczywiście z kultowej "Seksmisji", choć temat wcale nieśmieszny ( co widać na zdjęciu ) ,  bo o oporze w kwestii emocjonalnego uwolnienia się chciałam dziś popełnić słów kilka.  
Kiedy karty widoczne na zdjęciu, szczególnie 8 mieczy pojawia się w rozkładach tarocista wie, że ma do czynienia z " zamieczonym umysłem " właśnie . Że przeszkody i blokady w życiu pytającego są przede wszystkim w umyśle. Że możliwość wyjścia z trudnej sytuacji istnieje, trzeba ją tylko ( albo aż ) umieć dostrzec. Ale też często słychać - ale jak, nie da się. Bo... i tu następuje cała litania powodów, dla których "nie" i nie wstanę, tak będę leżał... jak wytłumaczyć wtedy komuś na poziomie rozumu, jaka energia stoi za tą kartą ?  Jakie to są lęki nie pozwalające zobaczyć wyjścia ? Czym są spowodowane ? 
                       To bardzo często opór przed wyzdrowieniem. I wtedy się zaczyna... No jak to opór ? Przecież chodzę do terapeuty, dzwonię do Pani po to, by sobie pomóc a nie zaszkodzić !
 A ja  zadaję wtedy zwykle jedno pytanie -  a widać efekty ? Jeżeli tak, to dlaczego do mnie dzwonisz ? W słuchawce cisza...Jeżeli takim osobom zacznę mówić o zablokowaniu energii na poziomie czakry podstawy - nie przyjmą tego do wiadomości,  jeżeli powiem - potrzebujesz pomocy w zakresie ustawień rodzinnych, nie przyjmą również ( statystyka niestety ). Co zwykle działa ? Chciałoby się powiedzieć homeopatia, czyli czym się strułeś, tym się lecz :) Pokazanie jak działa umysł . Zwykle wystarczy pokazanie 3 powodów, po których zaczyna się już rozmowa z Człowiekiem, a nie z jego mieczami. 
Oto one :
1. Korzyści płynące z cierpienia - tak , dobrze przeczytaliście - korzyści. Nasz mózg jest mądrym stworzeniem i nie lubi tracić energii na darmo. Wciśnięcie przycisku - kopiuj - wklej jest optymalnym dla niego rozwiązaniem. Więc będzie nam podsyłał tryliony powodów za pozostaniem w tej sytuacji,tym schemacie, w której jesteśmy. Korzyść nr 2 to bycie ofiarą - " Dżizas, co Ty za palantów trafiasz na tej swojej drodze - no faceci są do niczego " - i już pławimy się w cieplutkim poczuciu, że to nie my. Że możemy bezkarnie użalać się nad sobą....I nie posłuchamy wtedy, że być może trzeba wrócić do rodziców, popatrzeć na nich innymi oczami i zrozumieć, jaką lekcję nam dali .Że rodzice zawsze dają wszystko, co mają i czasami antywzór to jedyne, co dać mogli, ale dali ...( ale nie o tym dziś...) Korzyść nr 3 - jesteśmy tak skupieni na naszym cierpieniu, że można to nazwać przywiązaniem. Zbudowaliśmy przecież całe życie wokół cierpienia, mamy swoje rytuały wręcz. Powtarzane stają się częścią naszego życia. I jak się tego pozbyć ? 
2. Lęk przed jeszcze większym cierpieniem.  I tu pojawia się punkt jeden z główniejszych. Czemu tak ? 
- jeśli nie układa nam się  w relacji, jesteśmy źli na naszą połówkę, to nie dlatego, że ona jest zła, tylko dlatego, że jeżeli zakończymy relację to będziemy sami - i tego właśnie boimy się najbardziej 
- jeśli mamy kłopoty w pracy , to boimy się przyznać do braku poczucia własnej wartości, więc zrzucamy na szefa, klientów, kolegów w pracy. A nie lękiem przed zmianami. Itp, itd, etc ...
To, co sobie wytworzyliśmy w głowie, nasz obraz niejednokrotnie jest przykrywką dla zupełnie innych emocji.Lęk jest emocją złożoną. Składa się ze strachu połączonego z przewidywaniem...Optymizm zaś jest połączeniem przewidywania i radości. Agresja - przewidywania i gniewu ...Ale do brzegu. 
Punkt 3. Poczucie winy i należnej kary. To przede wszystkim traumy z dzieciństwa. Zapamiętane z pozycji dziecka. Nieprzerobione. Zastygłe. Bo rodzice wymagali za dużo, bo nie uratowałam rodzica z alkoholizmu, przemocy ....
O tych sytuacjach zwykle mówią nam karty sąsiadujące z ową 8 mieczy. I tak de facto po takim wstępie zaczyna się prawdziwa konsultacja. Bo albo ktoś jest gotowy,  albo potrzebuje jeszcze więcej mieczy .. dla każdego dno ma inną głębokość. 
                  Jak widzicie karty to nie tylko przewidywanie przyszłości ( dla mnie jest ona skutkiem ubocznym pracy z nimi ) ale także narzędzie terapeutyczne. Przynajmniej dla mnie :) 

wtorek, 24 października 2017

Kilka zdań o tym, jak wpaść w kłopoty czyli o pytaniach do tarota w sprawach sercistych.







 
                   Nie odkryję Ameryki o San Escobar nie wspominając, kiedy napiszę, że co najmniej 90 % pytań w temacie posiada hasło miłość. Nie ma tu żadnej cezury dotyczącej oświecenia i zmądrzenia związanej z doświadczeniem życiowym. Momenty przełomowe, zakręt życiowy czy też zwykła ciekawość sprawiają, że chcemy wiedzieć więcej. No właśnie - co chcemy wiedzieć ?
1. Czy on/ona mnie kocha
2. Czy on/ona o mnie myśli
 3. Co będzie dalej
4. Kiedy i gdzie spotkam swoją miłość 
                           To najczęściej powtarzające się pytania. I zwykle oczekujemy odpowiedzi tak, nie. Albo, że wszystko się ułoży. Albo podanie długości i szerokości geograficznej miejsca, gdzie należy się udać w celu spotkania Tego/ Tej. Niewiele osób przyjmuje do wiadomości, że po tak lub nie jest ciąg dalszy tego, co karty chcą nam przekazać.Z mojego doświadczenia ( a raczej osób, które się do mnie zgłaszają ) wynika, że są dwie szkoły udzielania odpowiedzi przez osoby zajmujące się tarotem.              
                           Jedna to - a daj Ty spokój, nic dobrego z tej znajomości nie wyniknie, im szybciej go rzucisz tym lepiej. Po co Ci to. I druga - stawiająca pytania o przyczyny pojawienia się danej osoby w naszym życiu. Pierwsza nie pozostawia człowiekowi ani ćwierć grubości włosa wolnej woli. I możności wpływania w jakikolwiek sposób na swoją przyszłość. Druga zaś pokazuje, jak wyskoczyć z pułapki błędnego postrzegania przeszłych wydarzeń i tym samym stworzyć nowe wzorce postępowania. czyli jak wyciągnąć konstruktywne wnioski :) 
                          Posłużmy się przykładem pytania nr 1. Jeśli odpowiedź będzie twierdząca - 1584 rajskich ptaków w naszym żołądku natychmiast uruchomi się w tańcu godowym. I nic się nie będzie liczyć, bo przecież ON KOCHA ! W głowie rodzą się już scenariusze zbroi, konia i warkocza zwisającego z balkonu. I nie wpadnie do głowy, że każdy z nas ma inną definicję miłości.To po pierwsze primo. Po drugie secundo primo - co z tego, że kocha, skoro jest tak poblokowany, że nie umie tego okazać ? Albo że kocha, ale bardziej kocha matkę/wolność/alkohol - dozwolony wybór wielokrotny. No i już przestaje być tak różowo. I chciałoby się powiedzieć - a tak pięknie miało być. I czemu nie jest ? No przecież wróżka powiedziała, że on kocha...
                                      Jak zatem zadać właściwe pytanie ? Jeśli już wiemy, że osoba jest nami zainteresowana ?
- Na co on/ona ma nadzieję ?
- Co on/ona wnosi do relacji - i tu pokażą się blokady, uprzedzenia, wzorce bądź ...gotowość :)
- Dlaczego on/ona pojawiła się na mojej drodze ?
- Jakie on/ona ma podejście do związku ?
- Czego ode mnie oczekuje ?
- Czego ja oczekuję od niego/jej ? itd itp . 
                        Nie pytajmy - czy on/ona o mnie myśli - a co myśli. Nie - co będzie dalej tylko - jaki mam wpływ na to, co będzie dalej. Nigdy też ( ale to mój wybór ) nie odpowiadam na pytanie - gdzie spotkam miłość. Odpowiadam zawsze - jeśli Ci powiem, że spotkasz go na przejściu dla pieszych, będziesz przez nie przechodziła tak często, aż potrąci Cię samochód. 
                      W jakim celu napisałam tych kilka słów? Przede wszystkim, żeby zwrócić uwagę na to, że wydarzenia w naszym życiu ( tu emocjonalnym ) nie są wzięte z science fiction tudzież horroru, tylko są wypadkową planu naszej Duszy ( włącznie z datą urodzenia ) i naszej wolnej woli. Jedno jest pewne - nie przyszliśmy tu, by cierpieć. Nikt też za nas nie zmieni postrzegania nas samych i miejsca miłości w naszym życiu. Ale to już temat na inny raz... W kolejnych tekstach pojawią się nie-pytania o finanse i nasze działania.