Rzecz działa się lat temu a co najmniej z 7. Telefon od przyjaciółki złapał mnie w taksówce.
- Aniu, masz chwilę ?
- Dajesz kobieto. Co się dzieje ? ( przyjaciółka projektuje domy od a d żet łącznie z ogrodami uwzględniając zasady feng shui )
- Mam kłopot z domem. A właściwie z tym, co się w nim dzieje.
W tym czasie taksówka podjeżdża pod dom, a ja zamiast wyciągnąć portfel, wysiadam, nie - wyskakuję z auta i mówię :
- Ale ja widzę w tym domu dziwne okna, takie półokrągłe, no takich okien przecież się nie wstawia !
- Ania, dokładnie takie okna są w tym domu ... Rozłączyłam się i zdążyłam w sekundzie zapomnieć, gdzie jestem i że przecież trzeba panu zapłacić. Jak to zwykle bywa wtedy, gdy coś "zobaczę". Do świata żywych przywołał mnie głos - ale moja koła są okrągłe i to one panią tu przywiozły ;-) zapłaciłam i popędziłam do domu.
Z tym moim "widzeniem" właśnie tak jest - obrazy pojawiają się wyraźnie i znikąd. ( znaczy nie znikąd, ale to na inną opowieść ).
Oddzwaniam i proszę o więcej informacji. Okazuje się, że realizuje zlecenie dla ludzi bardzo majętnych, by nie rzec milionerów. Sprzęty sprowadzone z USA, montażyści owych również, Wszystko zrobione według sztuki a ... wywala bezpieczniki. Popaliło sprzęt wart kilkanaście tysięcy dolarów. Żeby tego było mało, następują jakieś dziwne rozszczelnienia w rurach z wodą i po prostu zalewa łazienkę. I tyle mi wystarczyło. Pytam, czy budynek został postawiony na miejscu starego ( w sumie to nie powinno dziwić - info dla sceptyków ;-) ) i czy tam , w tamtym budynku ktoś zmarł. Dwie odpowiedzi twierdzące.
Właściciele owej posiadłości to osoby twardo stąpające po ziemi. Do tej pory nie wiem, jak przyjaciółce udało się ich namówić do tego, by zechcieli mnie wysłuchać. Ale stało się. Mam przyjechać. Wsiadłam więc w pociąg i po 300 km jestem na miejscu. I idę i myślę sobie - Anka, czyś Ty postradała te resztki umysłu, które Ci zostały ? Skąd wiesz, czy będą chcieli Cię wysłuchać ? A jak po minucie powiedzą, że nara, to co zrobisz, skoro nawet pociąg powrotny nie wiesz, o której masz , Ty to zawsze się wpakujesz w historie pt jak sobie nie znudzić życia... i takie tam. Ale w końcu dotarłam pod adres. Zewnętrze mnie z lekka zatkawszy. Ogród jak z bajki. Stanęłam jak wryta, ale po chwili rzekłam słowami Wołodyjowskiego - Nic to. Chyba żeby sobie dodać odwagi. I zastukałam w drzwi. I w sekundzie chciałam zwiać. Stanęło przede mną 2 metry chłopa z zagniewaną twarzą, a za nim marmury i złoto w przedpokoju. A ja w tych swoich złotych glanach sprzed 3 lat , bojówkach i w płaszczu w stylu US Navy kupionym za 3 zł w second handzie poczułam się jak kosmitka. I pewnie bym zwiała, gdyby nie głos tego umarłego w głowie. To usadziło mnie w sekundę.
- To Pani jest Ania ?
- W rzeczy samej.
Jego "proszę wejść" mieściło się w najdolniejszych z dolnych rejestrów dobrego wychowania. Znaczy burknął mówiąc po ludzku, a ja przez sekundę zastanowiłam się, czy w moich umiejętnościach nie mieści się może lewitacja ( o te marmury na podłodze, bo jak po nich chodzić ??? ).
Dotarłam do kuchni, gdzie czekała jego żona. I tu skończyło się moje rumakowanie i chęć ucieczki. Wkroczyła powaga. Usiadłam. Małżeństwo wiedziało, że wiem, co się dzieje. Poprosiłam o herbatę ( której notabene nie pijam, a która okazała się być ulubioną owego małżeństwa. Bo ja z herbaty tylko kawa...). Po chwili powiedziałam im, co następuje : Moi Drodzy, w tym domu zmarł mężczyzna. Co wiecie. Ale nie wiecie, że popełnił samobójstwo wskutek nieszczęśliwej miłości. To co się dzieje w Waszym domu to wynik jego walki o Was. Prąd to energia męska, woda, to kobieta. Patrząc moim okiem, wzajem się zdradzacie, zaczął Pan, żona się chciała odgryźć. A dusza tego człowieka próbuje Wam pomóc. Sobie również. A teraz pozwólcie, że wyjdę na zewnątrz zapalić.
I zapadła cisza. Uwierzcie, ta cisza ważyła pierdyliard ton. I w tej ciszy głos przesuwanego po marmurze krzesła i głos - nie wychodź nigdzie. Tu masz popielniczkę Aniu.
I płacz. Obydwojga. I rozmowa. Stałam się swoistym buforem bezpieczeństwa. Po czterech godzinach udało mi się nie tylko pozwolić wypłakać emocjom obu stron to i odprowadzić duszę, która tak pomagała, jak umiała, aż sprowadziła mnie na miejsce... Jaki jest finał tej historii ( jednej z wielu z mojego życia ) ? Po tygodniu dostałam sms od męża - od teraz wierzę ! W domu wszystko ucichło. Wiele przegadanych godzin. Pogodziliśmy się, Dziękuję Aniu.