Moje motto

Moje motto

środa, 22 listopada 2017

Cyferki, literki czyli jak utrudnić to, co proste takie przecież




                      Zainteresowanie dywinacją, czyli przepowiadaniem przyszłości jest ogromne. Wystarczy popatrzeć na ilość stron, jaka wyświetla się nam po wpisaniu odpowiednich słów w wujka Google. Dla hasła tarot to liczba 97 600 000  dla hasła numerologia 3 820 000, co z jednej strony cieszy, wszak podnosi się poziom świadomości, lecz z drugiej to woda na młyn dla sceptyków. 

                    Znam dość sporą liczbę osób, które przeczytawszy kilka książek, kilkanaście stron w necie zaczynają wypowiadać się o ludziach w stylu: no tak, dziewiątka czy piątka tak właśnie robi. A czego się spodziewać po ósemce etc itp... Tak jakby numerologia dała im prawo do wrzucania ludzi do jednego z dziewięciu worów, czy też trzynastu, jeśli uwzględnić liczby mistrzowskie. Jest to jedna z niewielu rzeczy, która sprawia, że moja cierpliwość jest wystawiana na dość poważną próbę. To dopasowanie człowieka do liczby. Tak jak w slangu lekarskim nie mówi się o pacjencie z imienia i nazwiska, tylko używa się nazwy jego choroby. 

                   Drogę życia, czyli ową piątkę czy dziewiątkę uzyskujemy poprzez dodanie do siebie wszystkich liczb z naszej daty i zsumowania jej do uzyskania 1 liczby. To każde dziecko przecież wie. Ale - bardzo ważną dla interpretacji jest  ostatnia cyfra przed zsumowaniem - czyli, czy ktoś jest dziewiątką z 27 czy ósemką z 44. I tu kombinacji jest już znacznie więcej niż tylko 13. Kolejną  ważną kwestią jest dzień urodzenia - i tu też ważne są podliczby. 
W dacie urodzenia zawartych jest znacznie więcej informacji - 3 liczby powstałe po zsumowaniu dnia, miesiąca i roku pokazują, jaka to liczba patronuje poszczególnym cyklom życia. Dalej - po obliczeniach pokazują się nam punkty zwrotne i wyzwania. Dopiero tak "rozpisana " data daje nam podstawową wiedzę. Do tego dochodzi jeszcze tzw osobisty rok numerologiczny. A potem to już pestka. Bo trzeba wiedzieć, jakie to liczby bierne, aktywne, otwarte, które mają na siebie działanie wzmacniające a jakie sprawiają, że powstają silne blokady, jaki wpływ liczba z cyklu ma wpływ na liczbę z punktu zwrotnego i jak do tego ma się liczba z wyzwania. I kiedy można stwierdzić, czy dana liczba cieniuje czy wręcz odwrotnie. 
                          Tyle teoria. W magicznym skrócie. Nie da się być praktykiem bez praktyki. Mój chochliczy charakter czasem ma ochotę zadać pytanie owym internetowym znawcom - ile dat urodzenia zliczyłeś ? Ile razy licząc, miałeś kogoś o tej samej wibracji przed oczami i przełożyłeś cechy tamtej osoby na ową?  Nie zadaję jednak - wiem, że wywołam oburzenie i dyskusję daleką od kulturalnej. 
                         Jaki przyświecał mi cel, kiedy zasiadłam do pisania tych kilku słów? Ano taki, że każdy z nas jest jedyny i niepowtarzalny - liczba  możliwych kombinacji składowych naszej daty urodzenia jak widzicie daje liczbę dużo większą niż liczba populacji na świecie :) to po pierwsze. Po drugie - zwrócenie uwagi na pseudoautorytety. Z dużym zapasem mogę powiedzieć, że mam za sobą ponad 8000 osób w ten sposób "obliczonych" - i ciągle się uczę. Kiedy ktoś podaje mi swoją datę - jest dla mnie tabula rasa. Nie dopasowuję. Nie zamykam się w ramach 1-9. Bo człowiek to nie tylko data urodzenia. Ma jeszcze imiona i nazwiska - i one też niosą mnóstwo informacji ;-) 

sobota, 11 listopada 2017

Wolność to brak przymusu, czyli zniewoleni na własne życzenie.

                                   




                                   Mierzi mnie słowo wolność, które wylewa się zewsząd dziś. Z lewa i z prawa. Tacy jesteśmy dumni z tej wolności, którą wywalczyli nam nasi Przodkowie. Tak nią epatujemy na ulicach, w marszach, na tablicy facebookowej. Napstrykaliśmy się jej. Niby jesteśmy tacy wolni. I niepodlegli. 
                                  I wracamy, Do swojego bagienka codzienności, w którym panuje mnóstwo zasad, oprócz tej jednej, najważniejszej - wolności. Nie powiemy, co myślimy o swoim szefie, bo skończy się to zwolnieniem - jaka to wolność ? Czego się boimy ? Zwolnienia. Czyżby ? A może boimy się tego, że nie jesteśmy dość dobrzy, by zatrudnił nas kto inny ? Albo dość dobrzy, by zacząć pracować na własny rachunek ?
                                  W relacjach nie mówimy, tego, co nas boli dla świętego spokoju. Czyżby ? A może boimy się, że trzeba będzie zacząć na nowo i czy ktoś nowy nas będzie chciał ? Albo, że trzeba będzie w tej relacji dać trochę z siebie ? W relacjach koleżeńskich nie mówimy, tego, co byśmy chcieli, bo zostaniemy osądzeni i przecież nie chcemy zostać sami... Itp, itd. Kto w tym wszystkim narzuca nam brak wolności ? Czy jak się przypatrzeć, widać tu wpływ czynnika zewnątrz ? No niekoniecznie. To my sami jesteśmy dla siebie najbardziej okrutnym zabieraczem wolności. Nikt inny. 

                                  Kiedyś, kiedyś było inaczej... Kiedyś to słowo nie było tak rozmienione na drobne. Dziś chciałabym mieć możliwość konfrontacji nas z ludźmi, którzy żyli WTEDY....To, co mamy dziś, to skutki naszych wyborów.  Czy tego chcemy, czy nie. Oni wcześniej, przed tą datą, takiej wolności wyboru nie mieli. Dla nich słowo wolność miało sens. A dla nas ? Czym dla nas jest wolność ? Wyborem pomiędzy Samsungiem a Iphonem ? Czy pomiędzy masłem extra a Ramą ?