Moje motto

Moje motto

piątek, 26 czerwca 2015

Mówić, nie mówić....


Moi Kochani, w związku z włamaniem na moje konto wystąpiła długa przerwa. Mam nadzieję, że wybaczycie 
             Temat kamieni oczywiście będzie kontynuowany, natomiast jak zwykle chciałam się z Wami podzielić moimi przemyśleniami dotyczącymi mojej pracy .
Historia, którą chcę Wam opowiedzieć, zaczęła się rok temu. Młoda osoba trafiła do mnie z kilkoma problemami, jednym z nich był problem alkoholowy. Wcześniej zasięgała pomocy innej osoby. Dana osoba zrobiła przysłowiowe ‘’ swoje „ – ja ze swojej strony również. Po roku – telefon i prośba o ponowną konsultację. Poprosiła o nią mama owej młodej osoby. I co się okazuje ? Że owa rzeczona umówiła się na zabieg z ową inną osobą. W konkretnym celu. Który nie miał nic wspólnego z alkoholem, choć problem nadal występował. Może nie tak nasilony, jednakowoż występował. Ale do brzegu. Zabieg został wykonany, ale na pytanie mamy ( uzasadnione powtarzam ) czy temat alkoholu został poruszony odpowiedź była – ale przecież ta młoda osoba nie zgłosiła, że ma z tym problem.                 Wiem, że poruszam temat mocno kontrowersyjny . Zanim przejdę do sedna posłużę się porównaniem….
           Do lekarza internisty zgłasza się pacjent skarżący się na problemy, które wskazują na to, że ma problemy z trzustką. W trakcie rozmowy lekarz zauważa jednakowoż, że pacjent ma zażółcone oczy i specyficzne plamy na skórze – objawy te ewidentnie wskazują na problemy z wątrobą. Ale pacjent wychodzi od lekarza z tylko receptą na lek wspomagający pracę trzustki. Ponieważ zgłosił się tylko z tym problemem, więc – następny z kolejki proszę…
          Nie chcę absolutnie porównywać mojej ( czy jakiejkolwiek osoby z mojego świata) pracy do pracy lekarzy, bo to nie o to chodzi. Ale jeśli przychodzi do nas człowiek, a my patrzymy na niego tylko w kontekście tego, co na mówi, a nie tego, co widzimy, to nie jest to równoznaczne z – następny z kolejki proszę ? Przecież to nie chodzi o to, by komuś narzucać – posłuchaj masz do naprawy to, to i to…. Naszym zadaniem jest zwrócenie uwagi na te aspekty życia i zdrowia, które wymagają naprawy i stabilizacji…Co dana osoba z tym zrobi – nie zależy od nas. Moje zdanie jest takie, że milczenie klientów nie zwalnia nas z milczenia…To nie tak, że mamy naprawiać na siłę. A co w momencie, kiedy dana osoba nie zdaje sobie sprawy, że jest o krok od uzależnienia – niezależnie, jaką ono formę ono przyjmuje ? Mamy milczeć, bo to jej sprawa i jej droga życia ? Ale skoro trafia do nas, to nie tak, że Góra daje danej osobie szansę na zmianę owej drogi ? I nasze niedopowiedzenie, bo skoro ktoś nie pytał, to po co mówić , jest zaprzepaszczeniem szansy ? Czy to nie nasza odpowiedzialność ?